Petit Chara – Sailor Moon Atarashii Nakama to Henshin Yo!
Dziś chciałam Wam przedstawić edycję numer 2 figurek Petit Chara od MegaHouse, dla przypomnienia edycja numer 1 do zobaczenia jest TUTAJ.
Jak w poprzedniej edycji jeden box zawiera 6 z 12 losowych figurek.
Oznacza to, że dostając cały box i nie otwierając pudełeczek nie wiemy co się w środku znajduje. W praktyce – dostajemy 6 różnych figurek lecz po jednej z każdej Sailorki – czyli nie ma możliwości by dana Sailorka trafiła się dwukrotnie w tym samym boxie.
Jak już wspomniałam dostajemy cały box w którym jest 6 małych pudełek – na każdym z nich powinna byc naklejka Toei świadcząca o autentyczności produktu.
Same figurki są zapakowane w podobny sposób co w pierwszej edycji – każdy woreczek z figurką podzielono na strefy a w każdej strefie oddzielny element do montażu. W ten sposób nie powinno się nic dziać złego z elementami.
W tej edycji mamy zatem figurki:
– Super Sailor Moon
– Super Sailor Chibi Moon (w zestawie mała Luna-P)
– Sailor Uranus
– Sailor Neptune
– Sailor Pluto
– Sailor Saturn
Każda z tych figurek ma dwie wersje twarzy – z otwartymi oczami lub przymkniętym jednym okiem/oczami (wyjątek Saturn i Pluton gdzie róznice w twarzach nie wystepują, natomiast Saturn różni się uśmiechem). Tym razem zadbano też o pałąki mocujące figurkę – mają dodatkowy trójkącik plastiku na zgięciu oraz obręcz jest ciutkę luźniejsza – dzięki czemu nie powinny się pałąki łamać przy próbie włożenia ich do podstawki.
Ogólnie figurki są ok, natomiast spotkała mnie niespodzianka.
Nie wiem, może mam pecha, albo partia nie była sprawdzana, ale na każdej z figurek są defekty – mniejsze lub większe, ale są. I tak mamy albo niedomalowane fragmenty, albo wręcz farba jest tam gdzie jej nie powinno być. W jednej figurce mam wyraźny fragment po odkapnięciu/usunięciu nadmiaru kropli farbki, na Saturnie od spodu włosów kawałek odciśniętego czegoś co mogę uznać za klej (?). Na podstawce Plutona za to znalazłam po obu stronach… uwiecznione klejem fragmenty odcisków palców – zapewne montera, który sklejał podstawkę.
Mam nadzieję, że to tylko jednostkowy przypadek, bo szkoda by było, gdyby cała partia tak wyglądała. Co prawda defekty nie walą po oczach, ale wprawne oko zauważy.
Niemniej figurki wyglądają ślicznie i szczerze powiedziawszy nie wahałabym się czy zakupić oryginał czy bootlega – ostatnio miałam okazję zobaczyć podróbkę i jeśli komuś pasuje zapłacić kilka dolców mniej za tragiczną jakość plastiku i jeszcze gorszą jakość malowania – to nie mam pytań.