S.H. Figuarts – Sailor Mercury

Dziś do zaprezentowania mam wydaną dopiero kilka dni temu figurkę od S.H. Figuarts Sailor Mercury :)
Przyleciała do mnie bezpośrednio z Japonii świeżutka i pachnąca :)

Figurka jest tej samej wielkości co jej poprzedniczka – Sailor Moon. W opakowaniu znajdziemy oprócz samej figurki 3 wymienne twarze plus jedna wymienna fryzura z okularami do kompletu, 4 pary wymiennych dłoni oraz jedna dłoń do trzymania dodatków w postaci komputerka/komunikatora. Z tyłu opakowania oczywiście znajdziemy podstawkę do figurki, jednak jak widać na zdjęciach – figurka nawet i bez tej podstawki daje radę samodzielnie stać :)
Jakośc wykonania jest bezbłędna – jak w przypadku Sailor Moon to ten sam materiał, spódniczka nie jest sztywna lecz miękka w dotyku, stawy kolanowe, łokciowe oraz kostki ruszają się bez problemu, ale jednocześnie nie są na tyle luźne by kończyny same latały w każdą stronę, co pozwala figurce stać „o własnych siłach”. Farba użyta do jej pomalowania jest przepiekna – jak w przypadku Sailor Moon zarówno spódniczka jak i buty mienią się w świetle, co daje bardzo sympatyczny efekt.

Na ostatnim zdjęciu macie porównanie boków pudełek obu figurek – Sailor Moon i Sailor Mercury – jak widać to trugie jest chudsze, ale nie dlatego, że w jakiś cudowny sposób Sailor mercury schudła, ale dlatego, że Sailor Moon ma swoje koczki i rozwiany od nich włos, który gdzieś się zmieścić musiał :)

Sailor Mercury tak jak jej poprzedniczka kosztuje 4200 JPY (ok 130 zł na dzisiejszy wieczór) i jest warta swojej ceny.
Jedyny zawód sprawiły mi dodatki.
Liczyłam, że jak w przypadku Sailor Moon będzie coś więcej z okazji pierwszego wydania. Choćby jeszcze jedna wymienna twarzyczka i gadżet w postaci bucików z listem miłosnym o nie opartym – tak, chodzi o słynnego „buraka” i list miłosny ze specjala „Ami-chan no Hatsukoi”.
Byłby to miły dodatek zważywszy, że sama postać Ami tak na prawdę niewiele ma swoich takich intymnych momentów a przecież owy specjal to tak jakby hołd oddany tej postaci. Niestety, producent o tym nie pomyślał, a wielka szkoda.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *